Bełtowski na Słowacji: Prześladował nas pech | Wygrana w klasie A6, dziewiąte miejsce w klasyfikacji generalnej. Niezły wynik jak na tak trudny rajd, mogło być jednak o wiele lepiej.
Błoto, liście, kamienie, pozostałości po wyrębie drzewa, resztki dziurawego asfaltu - tak można scharakteryzować dwa spośród trzech trzykrotnie przejeżdżanych oesów I Rajdu Vihorlat Snina, rozegranego na słowacko-ukraińsko-polskim pograniczu. Wśród załóg z Czech, Węgier i Słowacji, jako faworyta na wysoką lokatę wymieniano podczas honorowego startu w Sninie polską załogę Marcin Bełtowski/ Maciej Wilk w Skodzie Felicii Kit Car. Stało się jednak inaczej.
"Prześladował nas na tym rajdzie pech i to wcale nie ten, który wygrał rajd. O wyniku zadecydowały dwa pierwsze odcinki specjalne. Na pierwszym oesie na lewym nawrocie złapaliśmy kapcia i wywiozło nas poza drogę. Auto zawisło na kamieniach, nie mogliśmy ruszyć z miejsca i straciliśmy około minuty. Ponieważ przed startem deszcz wisiał w powietrzu, w bagażniku wieźliśmy jako zapas koła na taką właśnie ewentualność. Byliśmy zmuszeni je założyć, tymczasem bardzo szybki drugi oes, który jako jedyny posiadał gładki asfalt, w tym momencie był suchy jak pieprz. Spaliliśmy te opony po trzech kilometrach, zaczęły płynąć, tak więc pozostałe siedem biegnące w dół było walką z samochodem. Nie mogliśmy dohamować się do szykan, kilka razy byliśmy o krok od opuszczenia drogi. Straciliśmy na tym oesie około minuty do konkurencji, tak więc dostaliśmy bardzo ładny bagaż zaraz na początku rajdu".
Straty mogłyby być o wiele mniejsze, gdyby rajd rozgrywał się w Polsce. Słowaccy kibice mimo że stali o krok, nie kwapili się z pomocą przy wypychaniu auta.
"Totalna dezorganizacja i niechęć do pomocy, jeżeli chodzi o kibiców, którzy zanim zdecydowali się na działanie, minęło dużo czasu, a wystarczyło tylko jedno popchnięcie. Musimy tutaj pochwalić naszych polskich kibiców. Jeżeli trzeba pomóc załodze, są od razu i nie szczędzą ofiarności i wysiłku".
Ostatni odcinek przed strefą serwisową skończyli na drutach wystających z opon. Po tej pechowej pierwszej pętli zajmowali 21 lokatę. Po kolejnych powoli przesuwali się w górę klasyfikacji.
"Po tym dramatycznym początku rywale nam odskoczyli, jechaliśmy więc swoim tempem, już bez przygód, aż do mety ostatniego oesu. Na dojazdówce do strefy serwisowej zaczął odmawiać posłuszeństwa silnik. Ostatnie trzydzieści kilometrów pokonywaliśmy więc z duszą na ramieniu. Nie zrobił nam całe szczęście głupiego kawału i znaleźliśmy się na mecie. Mimo wszystkich przygód jestem zadowolony ze startu. Chociaż straciliśmy szansę na dobre miejsce, to jednak odrabialiśmy straty, wygraliśmy naszą klasę i znaleźliśmy się w pierwszej dziesiątce rajdu. Przede wszystkim jednak był on bardzo dobrą szkołą, w której można było wiele się nauczyć".
Również zmęczony Maciej Wilk cieszył się z osiągniętej mety. - "Rajd nie spodobał mi się od momentu zapoznania z trasą, tak bardzo brudne i dziurawe były drogi na odcinkach specjalnych prowadzących przez las. Wiedziałem że nie będzie łatwo, jednak nie spodziewałem się, że będzie on dla nas tak bardzo dramatyczny. Dwa pierwsze pechowe oesy i dla nas rajd się skończył. Cieszę się jednak, bo resztę rajdu przejechaliśmy w niezłej kondycji, a najważniejsze że jesteśmy na mecie i zdobyliśmy kolejne punkty w klasyfikacji mistrzostw Słowacji"
Wyniki:
1.Václav Pech jun./ Petr Uhel - Ford Focus WRC - 43.26,5
2. Jozef Béres ml./ Petr Starý - Subaru Impreza WRC +1.24,5
3. VladimÃr Palko/ Robert Muller - Mitsubishi Lancer Evo VII +4.18,4
....
9. Marcin Bełtowski/ Maciej Wilk - Skoda Felicia KitCar +9.55,9
Rajdu nie ukończyło dziesięć załóg.
ip |