Andi Mancin i Mariusz Kałamaga po Rajdzie Barbórka | Załoga Andi Mancin / Mariusz Kałamaga niestety bardzo pechowo zakończyła swój start w 48 Rajdzie Barbórka. Ponad 23 minuty straty na mecie spowodowały, że nasza załoga ukończyła rajd pod koniec stawki.
Andi Mancin: Nikt chyba nie spodziewał się, że przyjdzie nam walczyć w aż tak trudnych warunkach podczas Barbórki. W historii swoich startów w tej imprezie nie pamiętam podobnych warunków.
Plan i nasze aspiracje były oczywiście inne niż okazała się rzeczywistość. Pierwszy odcinek pojechaliśmy spokojnie ze sporym marginesem błędu, tak żeby znaleźć odpowiednie tempo. Przygotowany specjalnie na ten rajd Mitsubishi Lancer spisywał się dobrze, chociaż brakowało mi przede wszystkim szpery.
Na pierwszym odcinku udało nam się osiągnąć 19 czas w generalce, co w tych okolicznościach uważam za dobry wynik. Na drugim odcinku zatrzymaliśmy się, żeby pomóc w ugaszeniu pożaru załodze Lipski / Wroński.
Z przyczyn dla mnie nie zrozumiałych nie anulowano nam czasu z tego odcinka i w tym momencie nie było już mowy o rywalizacji w rajdzie. W zamieszaniu z zatrzymaniem odcinka spóźniliśmy się też na zarządzoną komasacje. Postanowiliśmy pojechać dalej i jak najbardziej cieszyć się z jazdy. Na trasie było bardzo ślisko i jadąc bokami zaliczyliśmy też wizytę w zaspie. Dziękuje wszystkim, którzy z poświęceniem wypychali nas z powrotem na trasę. Szkoda mi, że tak kiepsko ułożył się debiut Mariusza. Oprócz przyjemności z jazdy liczyliśmy też na dobrą zabawę.
Na forach wielu ludzi pytało, czy Mariusz pojedzie w żółtym sweterku. Od jakiegoś czasu dziergałem Mariuszowi żółty kombinezon, ale niestety nie przeszedł testu niepalności, jaki mu zgotowaliśmy i nie udało się nam zdobyć homologacji FIA. Dużo czasu zajmowało też, upchanie bujnej czupryny Mariusza do kasku, ale trenowaliśmy to i prawdę mówiąc osiągnęliśmy poziom pit stopów F1. Cóż mimo problemów mam nadzieję, że podobały się Wam przejazdy w wykonaniu najbardziej szalonej i zakręconej załogi w historii Barbórki, w barwach Project176. Wielką przyjemnością było jechać razem z Mariuszem. Mimo, że był to jego pierwszy raz to bardzo się starał i dobrze wywiązał z obowiązków. Dziękuje wszystkim, którzy pomogli mi w przygotowaniach, mechanikom za świetnie przygotowanie samochodu i moim współpracownikom: Buchtiemu, Piotrkowi i Maćkowi za koordynacje wszystkich ważnych spraw. Dziękuje także naszemu patronowi medialnemu – stacji AntyRadio, z którą mam przyjemność już długo współpracować.
Mariusz Kałamaga: Ło pieronie co to było za przeżycie, był to mój wielki debiut i to od razu na Warszawskiej Barbórce, w tak doborowym towarzystwie. Chciałbym ogromnie podziękować Andiemu oraz całej naszej wesołej ekipie. Zamienić scenę na oblodzone trasy Żerania czy też Bemowa było cudownym wyzwaniem i wspaniałą dawką pozytywnej adrenaliny, a i dobrego humoru nam nie brakowało mimo różnych kolei losu naszego duetu. Zaczęło się cudnie, moja głowa zmieściła się do kasku :)
Ale tak na poważnie, świetny jak dla mnie czas na pierwszym odcinku nakręcił nas na maksa. Co z powodowało, iż na drugim OS-ie zaczęliśmy bez żadnych kompleksów, w pełni byłem pochłonięty trasą i czułem się jakbym urodził się przy komendach: „ rozwarcie 5, 20 lewy 3 do lewy 2, szykana z uwagą, 50 pępowina tnij…meta”. Jednak ułożyło się inaczej… przed nami zapalił się samochód załogi Lipski/Wroński, co spowodowało, iż przerwaliśmy rajd, aby udzielić im pomocy, jako pierwsza ekipa. To zdarzenie niestety odbiło się na całym naszym występie i trochę stłumiło mój zapał do całego rajdu a na pewno do jego organizacji.
Może i się na tym nie znam, ale nie potrafię zrozumieć, czemu nie z naszej winy zaliczono nam czas odcinka, który ukończyliśmy jadąc za wozem straży pożarnej, co przekreśliło jakąkolwiek możliwość rywalizacji naszej załogi w tym rajdzie. Żeby nie było, mój brak doświadczenia także odbił się na naszej końcowej pozycji. Nadanie nowych czasów spowodowało zamieszanie w mojej karcie rajdowej w efekcie czego spóźniliśmy się na komasacje, która jakby na to nie patrzeć również w wyniku wcześniejszego pożaru odbyła się kosztem naszego serwisu. Nerwy troszkę wzięły górę, co nie pomagało, a najgorsze, iż skończyło się wizytą w sporym rowie usypanym na szczęście półmetrowym mięciutkim puchem, myślałem, że już po przysłowiowych Ptokach, trzeba wzywać ratrak, spychacz i do domu na ciepłą herbatę…gdy nagle z nikąd pojawiła się grupa około piętnastu szalonych kibiców, którzy nie wiem, jak ale wręcz wynieśli nasz samochód z powrotem na trasę.
To było fantastyczne, w momencie zapomniałem o naszych wcześniejszych przykrych przygodach i przypomniałem sobie, po co głównie zgłosiliśmy się do tego rajdu właśnie dla tej niepowtarzalnej atmosfery, właśnie dla tych fanów, których podziwiam i którym ogromnie dziękuję. Reszta rajdu była jedną wielką zabawą i przyjemnością. Co prawda liczyliśmy na ewentualną rekompensatę, jaką byłoby zaproszenie nas na Karową, ale w kisi to mamy prosić się ani płacić nikomu za to nie będziemy. Obiecuję za to, że za rok wrócimy i to w wielkim stylu. Dziękuję jeszcze raz wszystkim szczególnie Tobie Szwagier to był zaszczyt.
(woma) |