| Współpraca Jeżeli chcesz współtworzyć nasz serwis rajdowy lub posiadasz materiały, które chciałbyś aby się tutaj znalazły - napisz do nas: redakcja[malpa]toprally.pl. |
| |
Top50 Wszechczasów - 37. Jenson Button | Tak się niebezpiecznie złożyło, że kolejne miejsce w naszym rankingu zajmuje świeżo upieczony mistrz świata – Jenson Button. Nie jest to bynajmniej wymuszona decyzja, tak zakładał plan. Dlaczego? Żeby zrozumieć czym kierowaliśmy się, nadając Buttonowi 37. miejsce, warto prześledzić przebieg jego kariery, żeby przekonać się, że zwycięstwo w tym sezonie nie jest jego jedynym sukcesem. A zaczęło się tak …
W wieku ośmiu lat Jenson Button po raz pierwszy mógł zasiąść za sterami czterech kół w poważnej imprezie. Był rok 1991, a w Wielkiej Brytanii odbywały się Mistrzostwa Kadetów na go-kartach. Pierwszy kart Jensona został zakupiony przez jego ojca - Johna Buttona, który notabene był jednym z najlepszych kierowców rodzącego się rallycrossu brytyjskiego. Młody Brytyjczyk wygrywa wszystkie 34 rundy i oczywiście zostaje mistrzem w tej serii. Po ten tytuł w przyszłości sięgnie jeszcze dwukrotnie.
Nieprzyzwyczajony za młodu do przegrywania młody Brytyjczyk bił wszelkie rekordy, w 1997 r. wygrał memoriał imienia Ayrtona Senny i był najmłodszym zwycięzcą European Super A Championship. W wieku osiemnastu lat przenosi się do brytyjskiej Formuły Ford. Tym razem w debiutanckim sezonie wygrywa zaledwie dziewięć wyścigów, co tak czy inaczej daje mu tytuł mistrzowski. Był też najlepszy podczas Ford Festiwalu, pokonując tam Dana Wheldona, późniejszego zwycięzcę wyścigu Indy 500. Pod koniec 1998 roku Button zdobywa tytuł dla najlepiej zapowiadającego się zawodnika przyznawanego przez stajnię McLarena i mógł przetestować ich bolid F1.
18-latek stał się nie lada atrakcją dla całego towarzystwa Formuły 1. Spotkał się wtedy po raz pierwszy z Rossem Brawnem. Ten będąc pełnym podziwu dla młodego zawodnika powiedział, że ma nadzieje na późniejsze spotkanie. Jenson odpowiedział wtedy, o ironio, „do zobaczenia, spotkamy się na pewno”. Powinien jeszcze dodać, że za 11 lat wstrząsną razem całym światem F1 i zburzą panujący od lat układ … być może nie pozwalała mu na to jego wrodzona skromność.
Na 1999 rok Button przenosi się do Formuły 3 do zespołu Promatecme Team i wreszcie musi znieść gorycz porażki. Wygrywa zaledwie 3 wyścigi – w Thruxton, Pembrey i Brands Hatch i sezon kończy na odległym trzecim miejscu za Markiem Hynesem i Luciano Burtim. Oczywiście jest najlepszym debiutantem w sezonie. Na koniec sezonu mógł przetestować ponownie bolid McLarena i Prosta, jednak żaden z tych zespołów nie zdecydował się na zatrudnienie młodego kierowcy.
Ostatnim sprawiedliwym okazał się jednak sir Frank Williams, który po tragicznym sezonie 1999 postanowił zastąpić Alessandro Zanardi’ego innym kierowcą. Myślał więc o zatrudnieniu w swoim zespole jakiegoś młodego kierowcy. Zaprosił na mały pojedynek Jensona i zwycięzcę F3000 - Bruno Junqueirę. Ostatecznie lepszy okazał się Brytyjczyk i to on został drugim kierowcą stajni z Grove na sezon 2000, natomiast Junqueira nigdy nie miał okazji spróbować swoich sił w tej serii. Bruno to dobry przykład, jak jedna przegrana może zrujnować zawodnikowi karierę.
Tak czy inaczej w wieku 20 lat Jenson Button został etatowym kierowcą zespołu i to nie byle jakiego! Oczywiście był wówczas najmłodszym kierowcą w historii tego sportu, to nie trwało jednak długo, przebili go inni, tacy jak Alguersuari, wzięci przez swoje zespoły z przedszkola. Nie będzie przesadą jeżeli powiem, że wszyscy byli niezwykle zainteresowani występem młodego kierowcy. Brytyjczycy wreszcie mieli swoją gwiazdę, która mogła namieszać w stawce i zdobyć kolejny tytuł mistrzowski (wszak ostatni tytuł dla Wyspiarzy zdobył Damon Hill w 1996, a mieszkańcy kraju Wiecznego Deszczu raczej nie zwykli do tak długich przerw między tymi sytuacjami, które pokazują, że są niepodważalnie najlepsi).
Button się jednak tym razem nie popisał. W kwalifikacjach zajął przedostatnie – 21. miejsce, osiągając czas lepszy tylko od kierowcy Minardi – Gastona Mazzacane, którego naprawdę ciężko było nie wyprzedzić. No i stało się – Williams oszalał! Zatrudnił w swoim zespole zawodnika, który ledwo co wyrobił sobie dowód tożsamości, teraz ma problem. To za wcześnie jak na tego młodzieńca, powinien jeszcze przynajmniej ze dwa sezony pobawić się w niższych seriach wyścigowych, dopiero potem szukać miejsca w F1. W wyścigu Jenson nie był lepszy, po prostu go nie ukończył. Warto jednak zaznaczyć, że to na skutek awarii silnika a nie błędu kierowcy.
Lepiej byłoby dla Brytyjczyka, żeby podczas drugiego GP na torze Interlagos również zajął słabe miejsce w kwalifikacjach. Wtedy przynajmniej wszystkie krwiożercze bestie nasyciłyby się i utwierdziły w przekonaniu, że miały rację, krytykując kierowcę. Jenson postanowił jednak zrobić im na złość i ukończył kwalifikacje na dziewiątym miejscu, a w wyścigu był szósty, co było wówczas premiowane jednym punktem. Pierwszym punktem dla Buttona w F1. Partner z zespołu – Ralf Schumacher dojechał zaledwie jedno oczko wyżej. Niestety ten sezon zdecydowanie nie należał do najlepszych dla młodego zawodnika. Punktował jeszcze zaledwie 5 razy, a jego najlepszym rezultatem było czwarte miejsce w Niemczech. Łącznie uciułane 12 punktów pozwoliło zająć mu ósme miejsce w klasyfikacji generalnej sezonu, a zespół Williams zajął ostatecznie trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej.
Mimo iż w 2001 roku Jenson był związany kontraktem ze stajnią z Grove, jeździł dla Benettona, który został podkupiony przez Renault. Niestety okazało się, że z zespołu święcącego tryumfy jeszcze parę lat temu nie zostało nic. Ani Button, ani Fisichella nie byli w stanie walczyć o najlepsze pozycje. Jenson zdobywa zaledwie 2 punkty wywalczone krwią i potem w Niemczech.
W następnym sezonie mogło być już tylko lepiej. Zespół zmienił nazwę na Renault i zaczęło robić się poważniej. Piękne malowanie bolidu, wiele nadziei i całkiem sensowny bolid. Co prawda w Albert’s Parku „nowy” zespół nie zdobył punktów, za to już na Interlagos Button dojeżdża czwarty. Tuż za podium jest również podczas trzeciej rundy – na torze Imola. Łącznie zdobywa 14 punktów i tym razem jest siódmy w klasyfikacji generalnej, co oznacza pewien progres, wciąż jednak wyniki są zdecydowanie gorsze niż oczekiwano.
I oto nadchodzi czas na B.A.R. Button wstępuje do stajni Richardsa w 2003 roku, nie zdając sobie pewnie sprawy, że zostanie tam na dłużej. Czwarty sezon startów tego zespołu zapowiada się naprawdę dobrze. Jenson najwidoczniej uwielbia czwarte miejsca, bo i tym razem stać go najwyżej na pozycje tuż za pudłem – jest czwarty w Austrii i kończącej sezon Japonii. Tym razem punktów jest 17, ale pozycja zaledwie dziewiąta.
No niestety … wprowadzony w bardzo młodym wieku do F1 kierowca z Wielkiej Brytanii nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Nie jest nowym Hillem, nie jest nawet nowym Coulthardem. Jak tu zdobyć kolejny tytuł z kierowcą, który w najlepszym wypadku dojeżdża jako czwarty? Pierwsze dwa sezony można było sobie tłumaczyć tym, że jest jeszcze młody, ale w czwartym sezonie powinien już wiedzieć, jak się to robi, tymczasem on ani razu jak dotąd nie stanął na podium.
I pewnie gdyby nie sezon 2004, to Jenson przepadłby tak, jak przepadali inni młodzi kierowcy, którzy nie sprostali wysoko ustawionej poprzeczce. Jakby nie patrzeć, sezon ten jest punktem zwrotnym w jego karierze. British American Racing przygotowuje świetny, niezawodny bolid. Oczywiście nie może on równać się samochodowi przygotowanemu przez Ferrari, który budowany był chyba w samym piekle (Schumacher wygrał w nim 13, Barrichello 2 wyścigi, co łącznie daje 15 na 18 rund). W Melbourne Jenson dojeżdża szósty, ale w Malezji udaje mu się zająć trzecie miejsce, wyprzedzając nawet Rubensa Barrichello. Wreszcie jest! Pierwsze podium! Podczas trzeciej rundy w Bahrajnie Brytyjczyk jest ponownie trzeci, a w San Marino nawet drugi! W całym sezonie Jenson Button nie wygrywa ani jednego wyścigu, za to staje na podium aż 10 razy i zostaje trzecim kierowcą świata (oczywiście za dwoma kierowcami Ferrari, którzy byli zupełnie nie z tej ligi). Jest to przeogromny sukces zważywszy, że Czerwoni byli po prostu nie do wyprzedzenia. Nad 4. Fernando Alonso Button uzbierał piękną 26-punktową przewagę.
W kolejnym sezonie oczekiwano przynajmniej tak świetnych występów jak w 2004. Niestety jednak wszelkie nadzieje jak w to zazwyczaj w życiu bywa, okazały się bezpodstawne. Na skutek rozlicznych awarii, dyskwalifikacji i innych cudów, Jenson po dziewięciu wyścigach wciąż ma na koncie 0 punktów. Tak źle nie było chyba jeszcze nigdy. Sezon absolutnie jest spisany na straty. Ostatecznie Jensonowi udaje się stanąć jeszcze dwa razy na najniższym stopniu podium, ale to wszystko skutkuje tylko dziewiątym miejscem w klasyfikacji generalnej.
Na sezon 2006 większość udziałów zespołu B.A.R. przejmuje dotychczasowy dostawca silników – Honda. Button pozostaje w zespole licząc, że japoński potentat wpompuje w zespół pieniądze konieczne do osiągania dobrych rezultatów. Jest to jedyny sezon, kiedy Honda spisuje się jako tako. Było na tyle dobrze, że Buttonowi udaje się odnieść swoje pierwsze zwycięstwo podczas GP Węgier na torze Hungaroring. Pomogły mu zmienna pogoda i częste wyjazdy safery-cara, jednak z upływem czasu ten fakt staje się mało ważny. Jenson jest pierwszym Anglikiem wygrywającym GP od siedmiu lat! (ostatni raz osiągnął to Johnny Herbert podczas GP Europy w ’99). Łącznie Jenson jest szósty, a jego partner z zespołu – Rubens Barrichello – siódmy, jednak dzieli ich aż 26 punktów różnicy.
Na sezon 2007 Honda przygotowuje bolid z pięknym malowaniem, mającym zwrócić uwagę na problemy z naszą planetą, niestety kibicom kojarzy się bardziej z problemami zespołu, który z wysoka spada na samo dno. Mimo dwóch naprawdę dobrych kierowców japońska stajnia spisuje się beznadziejnie. Button i Barrichello mogą tylko wzruszyć ramionami, bolid nie jedzie i koniec. Tym bardziej godne podziwu było wywalczenie przez Brytyjczyka aż sześciu punktów w tym sezonie, co wydawało się po prostu niemożliwe. Łatwiej byłoby uwierzyć w Spykera na podium niż w Hondę w punktach. Z perspektywy czasu nie jestem do końca pewien, w którym sezonie Jenson pokazał swoją klasę – 2004 czy właśnie 2007.
Jenson pozostał w zespole Hondy, mimo iż przez tę 15. pozycję na koniec sezonu został pozbawiony respektu, uznano go ponownie za gwiazdę, która wygasła zanim jeszcze zdążyła kogokolwiek olśnić, odwrócili się od niego również kibice brytyjscy, którzy swojego nowego bohatera widzieli w osobie Lewisa Hamiltona. I choć wydawać się mogło, ze teraz będzie tylko lepiej, Formuła 1 po raz kolejny pokazała, że czynienie tu jakichkolwiek założeń jest niebezpieczne. W roku 2008 nastąpiła totalna kompromitacja zespołu Hondy, która po tym sezonie zdecydowała się zrezygnować z Formuły 1. I nic w tym dziwnego. Button zdobywa tylko trzy punkty wywalczone w Hiszpanii i jest 18. w klasyfikacji generalnej.
Kiedy odchodzi Honda, Jenson nagle zostaje bez pracy. Co prawda są zespoły, które chciałyby zatrudnić zawodnika, jednak ten niechętnie patrzy na ich oferty. Jest z pewnością przygnębiony ostatnimi dwoma sezonami, myśli o zawieszeniu startów na rok. Kiedy ta opcja wydaje się być najbardziej prawdopodobna, jak z nieba zjawia się Ross Brawn i ratuje zarówno Jensona, jak i Rubensa Barrichello z bezrobocia. I choć nie ma na sobie ani peleryny, ani lateksowych rajstop, zostaje wielkim bohaterem.
Dalszy ciąg znają wszyscy. Button wygrywa sześć z siedmiu pierwszych rund sezonu 2009. Teraz to on jest nie do pokonania, tak, jak to bywało w za czasów kartingu. Losy tytułu mistrzowskiego ważą się aż do przedostatniego startu w Brazylii. Button dojeżdża tam zaledwie ósmy (najgorszy wynik w sezonie), jednak to wystarcza na zdobycie tytułu mistrza świata. I jest! Po dziesięciu latach walki z przeciwnościami losu, dwóch kompromitujących sezonach w Hondzie i jednym w Benettonie, chudych i tłustych latach Jenson Button udowadnia, że nigdy nie należy tracić nadziei.
Oprócz tytułu mistrzowskiego Jenson ma w sobie to coś, czego brak wielu czołowym jego rywalom. Trudno to „coś” nazwać, może jest to charyzma, może niesamowita wiara w siebie samego, może odwaga, a może tysiąc innych rzeczy połączonych w jednym człowieku. Co by nie mówić o Jensonie Buttonie, tytuł mistrzowski należał mu się dla przyzwoitości. Bo teraz mamy prawo wierzyć, że marzenia się spełniają, nie należy nigdy z nich rezygnować, a ciężka praca naprawdę popłaca. I mniejsza o to, ile musiał w tym sezonie wycierpieć się Rubens Barrichello, który zresztą powinien być już po tylu latach w Ferrari do tego przyzwyczajony. Tytułu Buttonowi już nikt nie odbierze.
Miejsce 37. w naszym top50 – Jenson Button.
(janek) |
Inne / Kartka z Kalendarza... / Top 50 Drivers / 2010-11-13 23:32:00Top50 Wszechczasów - 31. Phil Hill2010-08-24 15:17:00Top50 Wszechczasów - 32. Sebastian Vettel2010-07-02 11:56:00Top50 Wszechczasów - 33. Mike Hawthorn2010-06-12 16:13:00Top50 Wszechczasów - 34. Clay Regazzoni2010-03-15 21:09:00Top50 Wszechczasów - 35. Jacques Villeneuve2009-12-27 23:59:00Top50 Wszechczasów - 36. Carlos Reutemann2009-10-29 22:56:00Top50 Wszechczasów - 38. Denny Hulme2009-09-10 18:54:00Top50 Wszechczasów - 39. Jacques Laffite2009-08-29 15:04:00Top50 Wszechczasów - 40. François Cevert |
| | Memoriał Janusza Kuliga i Mariana Bublewicza 202109-09.05.2021 | |
|
| |