| Współpraca Jeżeli chcesz współtworzyć nasz serwis rajdowy lub posiadasz materiały, które chciałbyś aby się tutaj znalazły - napisz do nas: redakcja[malpa]toprally.pl. |
| |
Top50 Wszechczasów - 38. Denny Hulme | Czy można zostać mistrzem świata F1 nienawidząc sławy i całej otoczki związanej z byciem celebrytą? To zależy od punktu widzenia … nie wyobrażamy sobie chyba skromnego, nieudzielającego wywiadów i niczym nieszokującego Jamesa Hunta albo Lewisa Hamiltona. Z drugiej strony byli i tacy, który pomimo świetnych wyników, zostali dosyć szybko zapomnieni przez kibiców, przede wszystkim dlatego, że nie kojarzą się z żadnymi aferami, ostrymi wypowiedziami ani niczym, co z kreowaniem wizerunku ma związek. Taką osobą był z pewnością Denny Hulme – mistrz świata F1 z 1967 roku, o którym wszyscy zapomnieli.
Clive Hulme został odznaczony Krzyżem Wiktorii za szczególną odwagę podczas II wojny światowej. Po ’45 roku powrócił do rodzinnej Nowej Zelandii i osiadł na farmie. Tam wychował się Denny – jego syn. Po ukończeniu szkoły zatrudnił się on jako pomoc w garażu samego Jacka Brabhama i tak zaczęła się jego przygoda z czterema kółkami.
Pierwszym samochodem Hulme’a było stare i wysłużone MG TF zakupione przez swojego ojca. Niestety samochód ten nie starczył na zbyt wiele wyścigów i poszedł do lamusa, w jego miejsce pojawił się prawdziwy Cooper o specyfikacji F2. Denny nie tylko prowadził, ale również serwisował swoje auto. Dosyć zabawny może być fakt, że podczas wyścigów w tym aucie Hulme … miał bose stopy. Twierdził, że w ten sposób lepiej czuje pedały. Oczywiście konkurencja oceniła to za dosyć ekscentryczne. Tak czy inaczej, brak obuwia musiał być wielce skuteczny, ponieważ Denny z wyścigu na wyścig osiągał coraz lepsze rezultaty. Już po pierwszym sezonie startów wraz z Georgem Lewtonem dostał stypendium, dzięki któremu mógł wyjechać do Europy. Tam młodym Nowozelandczykom pomagał sam Bruce McLaren.
Niestety kończący sezon wyścig w Danii był jedynym z najtragiczniejszych w karierze młodego zawodnika. Jego przyjaciel – George uległ groźnemu wypadkowi. Denny natychmiast pospieszył z pomocą i udało mu się wyciągnąć kolegę z wraku pojazdu. Niestety jednak ten zmarł w ramionach Hulme’a. Nie trudno się domyśleć, że ta sytuacja wstrząsnęła młodym, zaledwie 24- letnim chłopakiem. I tu można dostrzeć, jak wielkim profesjonalistą był kierowca z Nowej Zelandii. Trzeba mieć sporo siły, żeby po takim wydarzeniu dojść do siebie i kontynuować swoją przygodę ze sportem.
W 1961 roku Denny pojawia się w wyścigu Le Mans w zespole Abarth. Zostaje zauważony przez Kena Tyrrella, który zaprasza go do swojego zespołu w Formule 2. Zawodnik osiąga tam świetne rezultaty, nic jednak nie wskazuje na to, że zdoła awansować do Formuły 1. Wtedy przypomniał sobie o nim jego dawny szef – Brabham i zaprasza go do swojego drugiego bolidu. Hulme startuje jednak tylko w wyścigach niezaliczanych do cyklu mistrzostw świata.
Na prawdziwy start musi poczekać aż do ’65 roku, kiedy to z zespołu Brabhama odchodzi Dan Gurney, który postanawia założyć własny zespół. Tym samym Denny dostaje szansę na jazdę w jednym zespole z byłym mistrzem świata i to w jego własnym zespole. W tym sezonie Hulme wystartował w sześciu wyścigach, z czego w dwóch punktował. Ostatecznie zostaje sklasyfikowany na 11. miejscu.
Przed sezonem 1966 wiele kontrowersji wzbudził nowe wytyczne dotyczące bolidów. Tak dużych zmian nie było od ’58. Okazało się jednak, że sprytny Jack Brabham jest na to świetnie przygotowany i jego bolidy zdają się być najlepsze. Właściciel zespołu wygrywa cztery wyścigi i zostaje ponownie mistrzem świata. Denny radzi sobie całkiem dobrze, jego największym osiągnięciem jest 2. miejsce podczas GP Wielkiej Brytanii. Lepszy okazał się tylko kolega z zespołu.
Po ostatniej rundzie Hulme podpisuje kolejny kontrakt z Brabhamem i pełen nadziei wchodzi w sezon 1967, który nie zaczyna się jednak najlepiej. Na Kyalami Denny jest 4. a Brabham ledwie 6. Dużo lepiej Nowozelandczyk spisał się podczas kolejnego GP na torze Monte Carlo, które wygrał, wyprzedzając wszystkich przynajmniej o jedno okrążenie. To podczas tego GP na torze zginął włoski kierowca - Lorenzo Bandini.
Denny Hulme w tym sezonie wygrał jeszcze tylko raz – w Niemczech, jednak to w zupełności wystarczyło, aby zostać mistrzem świata. W taki sposób w zaledwie drugim sezonie starów Nowozelandczyk osiąga najwyższe trofeum, pokonując nie tylko Jacka Brabhama, ale również Jima Clarka czy Johna Surteesa – byłych mistrzów świata. Do tej pory Hulme jest jedynym kierowcą ze swojego kraju, któremu udała się ta sztuka.
Na kolejny sezon świeżo upieczony mistrz świata postanowił dołączyć do swojego krajana – Bruce’a McLarena i towarzyszyć mu w zespole przez kolejne dwa lata. Niestety początek sezonu ponownie nie był najlepszy. Przestarzały silnik BRM V12 nie pozwolił na walkę z najlepszymi, mimo to Denny dojeżdża piąty, co jest wielkim osiągnięciem przy starej V12. Na wyścig w Hiszpanii przygotowano jednak już silnik Coswortha V8, który okazał się świetny – Denny mógł zająć na Jaramie drugie miejsce, a potem wygrać dwa wyścigi, tym razem w Kanadzie i we Włoszech. Niestety tym razem to nie wystarczyło na tytuł mistrzowski – Hulme został sklasyfikowany na trzecim miejscu. Bruce McLaren był piąty.
Denny Hulme do końca kariery pozostał w zespole McLarena, nawet po śmierci samego założyciela zespołu. Niestety kolejne starty były coraz gorsze, jedyny przebłysk nastąpił w 1972 roku, kiedy to Denny zostaje ponownie sklasyfikowany na trzecim miejscu w klasyfikacji generalnej. Kierowca postanowił zakończyć swoją karierę w Formule 1 po sezonie ’74.
W ciągu swojej kariery zdobył jeden tytuł mistrza świata, wygrał osiem wyścigów i zdobył jedno pole position. Został również dwa razy nagrodzony przez dziennikarzy „Lemon Prize”, czyli nagrodą dla najmniej chętnego do współpracy z mediami zawodnika. Zginął 4 października 1992 podczas startu w Bathurst, kiedy to podczas prowadzenia w wyścigu BMW M3 miał zawał. Pomimo natychmiastowej reanimacji nie udało się go odratować.
Gdyby nie fakt, że nikt już o Dennym nie pamięta, pewnie byłby on jedną z najbardziej kontrowersyjnych postaci w F1. Nie z gatunku tych skandalistów jak Hunt – wręcz przeciwnie. Hulme mówił mało, podczas pracy w zespole Brabhama nie odzywał się prawie wcale. Dziennikarze nie lubili tego, który nigdy nie chce udzielić wywiadu ani podać jakiejś informacji na swój temat. Mało kto widział w nim niezwykle wrażliwego i zamkniętego człowieka. Być może tak silny wpływ na niego miały wydarzenia z przeszłości, takie jak śmierć Lewtona czy McLarena. Pomimo tego braku sympatii, wszyscy jednak respektowali tego zawodnika za pełen profesjonalizm i podejście do sportu.
Na 38. miejsce w naszym rankingu Denny Hulme zasłużył nie tylko tytułem mistrza świata, ale również swoim podejściem do sportu. Dzisiaj nie ma już takich kierowców …
(janek) |
Inne / Kartka z Kalendarza... / Top 50 Drivers / 2010-11-13 23:32:00Top50 Wszechczasów - 31. Phil Hill2010-08-24 15:17:00Top50 Wszechczasów - 32. Sebastian Vettel2010-07-02 11:56:00Top50 Wszechczasów - 33. Mike Hawthorn2010-06-12 16:13:00Top50 Wszechczasów - 34. Clay Regazzoni2010-03-15 21:09:00Top50 Wszechczasów - 35. Jacques Villeneuve2009-12-27 23:59:00Top50 Wszechczasów - 36. Carlos Reutemann2009-11-01 15:45:00Top50 Wszechczasów - 37. Jenson Button2009-09-10 18:54:00Top50 Wszechczasów - 39. Jacques Laffite2009-08-29 15:04:00Top50 Wszechczasów - 40. François Cevert |
| | Memoriał Janusza Kuliga i Mariana Bublewicza 202109-09.05.2021 | |
|
| |