Kapłan: Pech nas nie opuszcza | 17 Rajd Rzeszowski za nami. Podkarpackie odcinki specjalne nie są gościnne dla naszej załogi. Emocji, walki i przygód na trasie było sporo, jednak do mety dotrzeć się nie udało. Na szczęście nikomu nic się nie stało, więc załóżmy, że Leszka i Michała prześladował mały peszek.
Leszek Kapłan - Rajd Rzeszowski podobnie jak Rajd Świdnicki to dwie eliminacje, podczas których nie opuszcza nas pech. W zeszłorocznej edycji Rajdu Rzeszowskiego przeszkodą okazał się rów, ale mimo to udało nam się dotrzeć do mety. W tym roku było o wiele gorzej. Zaliczyliśmy dwie wycieczki melioracyjne, przy czym druga była na tyle poważna, że z pułapki nie udało nam się wydostać. Zakładaliśmy z Michałem równe, sprawne tempo od początku. Na pierwszej próbie troszkę straciliśmy, więc na kolejnej zaczęliśmy odrabiać. Na trzecim odcinku wpadaliśmy niegroźnie do rowu. Był kłopot z wyjechaniem, ale kibice pomogli nam wrócić na drogę - korzystając z okazji wielkie dzięki za sprawną akcję. Po tej przygodzie przestaliśmy się liczyć w generalce, a w klasie spadliśmy w okolice 5 miejsca.
Obliczyliśmy, że czwarty plac jest w naszym zasięgu i postanowiliśmy atakować na drugiej pętli. Po sprawnie przejechanym czwartym i piątym odcinku nadszedł feralny OS 6 – Korczyna. Na przedostatnim zakręcie przed wyjazdem na trasę wyścigu górskiego wpadliśmy do rowu. W stosunku do pierwszego przejazdu na drodze było naniesione sporo „syfu” i zabrakło nam dosłownie dwóch metrów, aby się dohamować. Wspomniane 2 metry odnalazły się szybko. Taką głębokość miał rów w którym się zameldowaliśmy. Jest nam smutno, że tak zakończyliśmy występ w Rzeszowie. Mimo wszystko nadal lubimy ten rajd i nie tracimy nadziei, że w przyszłym roku będzie lepiej. Serdecznie gratuluję wyniku Jurkowi Tomaszczykowi. Jechał naprawdę świetnie i zasłużenie wygrał. Dziękuję naszym Sponsorom – firmom: PRESIDENT ELECTRONICS POLSKA, BBK AUTO CZĘŚCI, AUTOSERWIS SANECZNIK, PRZEDSIĘBIORSTWO HANDLOWO-USŁUGOWE KRZYSZTOF ZNISZCZOŁ, ZAKŁAD PRODUKCYJNO USŁUGOWY BŁAŻEJ KACZMARCZYK .
Michał Miklaszewski – Nigdy nie ukrywaliśmy, że aby podjąć naszym autkiem walkę z konkurencją musimy jechać na maksimum możliwości. Tak było i tym razem. Świadomie podjęliśmy ryzyko zmagań o 4 miejsce w klasie. Tym razem się nie udało. Cieszymy się, że nic nam nie jest. Samochód też strasznie nie ucierpiał, więc „...jest dobrze, jest dobrze, ale nie najgorzej jest”. Szykujemy się do Rajdu Dolnośląskiego i jak zwykle zamierzamy jechać swoje. Dziękujemy Organizatorom za świetne trasy, Kibicom za super doping, Rywalom za wspaniałą walkę i Sponsorom za umożliwienie nam startu.
(Wojciech Fuk) |